Po godzinie wrócił, nie było to jakoś strasznie długo.
Gdy tylko usłyszałam jego głos zaczęłam piszczeć i usiadłam pod drzwiami w oczekiwaniu aż przyjdzie mnie wypuścić.
Wszedł do pokoju i bardzo pochwalił, bo znów, podobnie jak w sobotę nie było żadnych "przykrych niespodzianek".
Podniósł kołdrę, którą trochę zsunęłam z łóżka i wtedy zauważył podartą w narożniku poszewkę, no co ja poradzę, że zabawki i ręcznik z legowiska mi się znudziły?... :P
Ogólnie to muszę się przyzwyczaić do bycia samej w domu (w pokoju), bo inaczej nie da rady, przecież mój Pan chodzi do szkoły, poza tym nie będę całkowicie, bo przecież w domu jest jeszcze mama i babcia Krzysia, no i oczywiście Dżekuś.
Trochę przeraża mnie tylko fakt, że wspominał coś dzisiaj, że jutro będzie w szkole siedem godzin.
Ciekawe co to będzie??
Macie tu filmik, jakie są moje początki z tresurą z użyciem klikera, a ja teraz idę się przespać. Hau! ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz