poniedziałek, 23 grudnia 2013

ŚWIĘTA BOŻEGO NARODZENIA 2013

Wizyta u weterynarza - pierwsza szczepionka przeciw wściekliźnie

Przed chwilą właśnie wróciłam z miasta z Krzyśkiem i jego mamą.
Jako, że 21.12. skończyłam już pół roku - przyszedł czas na pierwszą w moim życiu szczepionkę przeciw wściekliźnie.
Krzysiek trochę się martwił, ponieważ ostatnio miałam biegunkę, nawet bardzo wodnistą i myślał, że to coś poważnego, a przecież to już ostatni dzwonek - jutro Wigilia Bożego Narodzenia! ;)
Na szczęście okazało się, że biegunka to nic aż tak poważnego i Pan Doktor zalecił lekko mnie przegłodzić i w przypadku dalszego rozwolnienia zastosować Nifuroksazyd lub Stoperan, co on uczynił już wcześniej, poprzedniego dnia.
Otrzymałam szczepionkę przeciw wściekliźnie, nawet nic nie bolało, Krzysztof poprosił jeszcze o tabletki na odrobaczenie.
Potem mama Mojego Pana robiła ostatnie przedświąteczne zakupy, a ja spacerowałam z nim po parkingach sklepowych, to były dla mnie nowe przeżycia, ale było fajnie, można się przyzwyczaić! ;)

sobota, 21 grudnia 2013

Pół roku!!!

Właśnie dzisiejszego dnia mija szósty miesiąc od czasu moich narodzin.
Tak, więc właśnie skończyłam już pół roku! ;)

poniedziałek, 9 grudnia 2013

Prezent na święta już rozpakowany ;)

Dziś dostałam od Krzysztofa nowe miski, które miały być moim prezentem na Święta Bożego Narodzenia, ale już dziś z nich jadłam.
Są bardzo fajnie, duże i głębokie i mają gumowy spód przez co nie ślizgają się po całej podłodze, mimo iż tamte poprzednie, moje pierwsze miski, też miały stopki z gumkami to jeździły po kuchni podczas jedzenia lub picia. :P
Miski są solidne i ciężkie metalowo-plastikowe, z motywami w łapki i kostki jedna jest brązowa - do suchej karmy oraz niebieska - do wody ;)

piątek, 6 grudnia 2013

Mikołajki 2013 ;D

Dziś z okazji Mikołajek, chciałabym życzyć Wam wszystkiego co najlepsze oraz spełnienia najskrytszych marzeń! ;)
 
Dziś także Mój Pan świętuje swoje 18ste urodziny, co prawda urodziny Krzyśka są dopiero 7.12 czyli jutro, ale impreza z udziałem rodziny i przyjaciół odbywa się już dziś, fajna data akurat w Mikołajki.
Czyli będę musiała zostać sama w domu, ale Krzysztof zapewniał mnie, że potem przyjdzie po mnie i zabierze mnie na codzienny, wieczorny spacer. Mam nadzieję, że pokaże mnie swoim gościom :)

sobota, 30 listopada 2013

Pierwsze szkolenie

Dzisiaj byłam z Moim Panem na pierwszym spotkaniu szkoleniowym.
Będzie on tam ze mną chodził, ponieważ jest to szkolenie indywidualne czyli z właścicielem, ale pod okiem specjalisty.
Trochę byłam zdziwiona i wystraszona, bo Pan szkoleniowiec, mówił tak stanowczym i bezkompromisowym głosem. Zupełnie inaczej niż Krzysiek.
Tłumaczył Krzysztofowi, że musi się określić czego w danej chwili ode mnie wymaga i mówić bardziej zdecydowanym, lekko podniosłym tonem, ale on tego nie potrafi.
Szkoleniowiec od razu wziął mnie "w swoje ręce" i z tyłu na łące zapiął mnie na długą, 10 metrową linkę, mogłam biegać wszędzie, a międzyczasie chłopaki sobie pogadali. Pan tłumaczył Krzyśkowi różne podstawowe zasady i metody i powiedział, że pierwsze spotkania są dla niego, żeby mógł poznać mnie, ale też mojego właściciela.
Mój Pan był bardzo zaskoczony w momencie, gdy szkoleniowiec przepiął mnie  znów na smycz i zademonstrował ładne chodzenie, które nie wymagało żadnych dodatkowych działań oprócz lekkich pociągnięć smyczą oraz wydawaniu komend.
Powiedział też, że jestem bardzo fajną i inteligentną sunią tylko potrzebuję odpowiedniego pokierowania.
Krzysztof był zaskoczony tym spotkaniem, stosując rady przekazane przez Pana szkoleniowca nawet wieczorny spacer był lepszy,  przyjemniejszy  Mój Pan był bardzo zadowolony. Oczywiście wiemy, że od jednego spotkania nic od razu się nie zmieni i jeszcze dużo pracy przed nami, ale oboje będziemy wytrwale pracować. Mam nadzieję, że będzie warto i że będzie nam sprawiać to przyjemność ;)

Ja po pierwszym szkoleniu ;)

czwartek, 21 listopada 2013

"Naprawiona" ściana ;P

Mój Pan w końcu znalazł długo poszukiwany wzór tapety, którą miałam przyjemność zniszczyć  :P
Więcej możecie o moich szkodach, klatce itp.: LINK1 , LINK2

Ściana przed i po "naprawie" ;)

5 miesięcy! ;D

Za mną kolejny miesiąc życia - właśnie dzisiaj 21. listopada 2013r. skończyłam 5 miesięcy!!!
Pozdrawiam Was Pysiole! ;)
 
 

sobota, 16 listopada 2013

Kennel klatka - czyli na plus czy na minus? 2 miesiące testu

O kurczę, jak dużo rocznic mamy ostatnio ;)
Dziś mijają 2 miesiące od czasu, gdy Krzysiek zamówił dla mnie kennel klatkę (kliknij, aby przeczytać ten wpis), dlatego że obgryzałam tapetę ze ścian, gdy zostawałam sama w pokoju, Pan, tak jak pisałam wcześniej, był bardzo źle nastawiony i zły, że zaproponowano mu takie rozwiązanie, ale jego zdanie na ten temat bardzo się zmieniło, a ja także zapewniam, że klatka to żadne zło, a wręcz przeciwnie.
Pomimo, że w domu Krzysztofa od początku (gdy przyjechałam do niego z hodowli) klatki niebyło, to jak gdzieś w pamięci miałam jeszcze swój dom hodowlany, gdzie wszystkie szczeniaczki, rzecz jasna oczywiście ze mną były trzymane w takich klatkach, dla uściślenia: oczywiście nie cały czas!

Jak mówi Krzysiek po 2 miesiącach testowanie przeze mnie klatki, dużo się zmieniło, przestałam mieć w głowie destrukcję pokoju Mojego Pana, uregulowała ona także sprawę potrzeb fizjologicznych, kiedy chcę wyjść na siku lub na kupkę informuję go o tym, zresztą on sam pamięta o tym, żeby rano mnie wypuścić, co wcześniej, bez klatki kończyło się żółtą plamą, bądź co gorsza "niespodzianką" na podłodze...

Klatka np. do ociekania, wysychania po spacerze, wyjściu na ogród w deszczowy dzień oraz jest zabezpieczeniem przed moimi zębami, które czepiają się wszystkiego co mnie zainteresuje.
Jest to moje legowisko, mój azyl, miejsce gdzie nic złego mi się niestanie, gdzie mogę spokojnie odpoczywać i spać (jak widać na zdjęciu poniżej).

Polecam to każdemu psu i ich właścicielom. Piesek wtedy nie gryzie wszystkiego "co popadnie" oraz nie brudzi, ale dochodzi do tego także systematyczna nauka ;)
W mojej klatce niema już mojego czerwonego legowiska, ponieważ miałam za mało miejsca, w zamian za to mam tam włożony mięciutki, wygodny kocyk, który otrzymaliśmy gratis przy zakupie karmy Purina Dog Chow ;)

Od 16.09. minęło już trochę czasu (ale jak widać na fotce), ściana na której stoi klatka nadal jest obdarta z tapety, jak i ta za drzwiami, ponieważ Krzysiek nie może znaleźć takich samych pasujących do położonych już na ścianach wzorów, tym bardziej, że są to dwa całkiem inne tapety o zupełnie różnych wzorach. No cóż tak czasami bywa hehehehe :P


Ja w mojej kennel klatce 2 miesiąc testu - jest super, klatka jest moim "mieszkaniem" - legowiskiem i schronieniem, czasami jest też przydatna w sytuacji, gdy za mocno rozrabiam, bądź jestem w danym miejscu niemile widziana ;)

czwartek, 14 listopada 2013

Trzeci miesiąc w nowym domku

Właśnie dziś mija trzeci miesiąc od dnia 14.08.2013r. czyli od dnia, w którym przyjechałam pierwszy raz do nowego domu, do Krzyśka i bardzo się z tego cieszę, że jestem razem z nim już przez 3 miesiące :)
To ja leżę na łóżku swojego Pana ;P

środa, 6 listopada 2013

Mój Pan jest kochany!!!

Muszę Wam powiedzieć, że Mój Pan bardzo się dla mnie poświęca, ponieważ dziś nie był w szkole, bardzo źle się czuje, ale gdy przyszła godzina wieczornego spaceru , ubrał się ciepło i wyszedł ze mną na codzienny spacer mimo dreszczy, bóli głowy i złego samopoczucia.
Jest kochaaany, to bardzo słodkie i bardzo duże poświęcenie z jego strony!!! ♥ ;)

niedziela, 3 listopada 2013

Psi haul, psie zakupy ;D

Z powodu przegryzionej smyczy, o której możecie przeczytać tutaj Mój Pan musiał kupić nową, a więc dzisiaj był na "psich zakupach" i kupił nową, dłuższą i solidniejszą smycz, którą można zastosować zarówno jako ringówkę, a także jako zwykłą smycz, posiada ona karabińczyki po obu stronach, jest zrobiona z grubej liny i solidnie wykonana, mam nadzieję, że tak szybko jej nie zniszczę. ;)
Dostałam także nową obrożę, choć na tamtej skórzanej zostały jeszcze dwie dziurki do osiągnięcia maksymalnej szerokości obwodu, to Krzysiek kupił taką zwykłą, parcianą, czerwoną obrożę z motywem psich łapek, ale niestety moja szyja nadal jest za chuda i trzeba było dorobić dwie dziurki, aby dało się zmniejszyć jej obwód.
Mój Pan kupił mi jeszcze zabawkę typu KONG, ale nie jest to oryginał, do której wsypuję się karmę i muszę jakoś sobie ją wyciągnąć, aby móc zjeść granulki karmy, ale będzie zabawa :)
Rzeczy kupione na "psich zakupach" ;)

czwartek, 31 października 2013

Przegryziona smycz

Dziś, jak co dzień poszłam z Moim Panem na wieczorny spacer.
Krzysztof jak zwykle wypuścił mnie z klatki, a ja zawsze gdy ubiera buty wskakuje do niego na łóżko, gdzie leżała smycz, oczywiście upominał mnie, żebym jej nie gryzła, no ale cóż... ;)
Zapiął mi smycz i chciał jeszcze poprawić koc w mojej klatce i gdy przyszło już do wyjścia okazało się, że... smycz ma odgryzioną rączkę hehehe no co już taka jestem! ;P
I tak poszłam na spacer, bo Krzysiek wziął starą smycz Dżekiego, a moja czerwona wylądowała w śmietniku.
Wielki czas kupić nową!!! ;D

poniedziałek, 21 października 2013

Mam już 4 miesiące! ;D

Dzisiejszego dnia obchodzę "rocznicę urodzin" czyli 21. października 2013 roku skończyłam czwarty miesiąc życia i jestem z Moim Panem od 2 miesięcy. Fajnie! ;)


Labrador Retriever - sunia Jenny w jesiennej scenerii - z dynią ;-)

czwartek, 17 października 2013

Żeby mleczne ;)

Dziś Mój Pan zauważył, że zaczynają mi wypadać zęby mleczne obecnie nie mam trzech na górze i dwóch na dole. ;)

środa, 16 października 2013

Dziecko w naszym domu!

Dzisiaj przyjechała siostra Mojego Pana ze swoim synkiem Michałem i jakiś drugim malutkim dzieckiem - siostrzeńcem Krzysia.
Fajny Maluszek, chciałabym się z nim pobawić, ale wszyscy trzymają mnie na dystans, pozwolili mi tylko powąchać i koniec... pewnie boją się żebym nie skoczyła na niego lub nie udrapnęła lub nie ugryzła, bo ja jestem jeszcze głupiutkim szczeniakiem, który musi się wyszaleć, a to w końcu niemowlak ;)

poniedziałek, 14 października 2013

Blogowanie po przerwie, 2 miesiące z Moim Panem :)

Witam po przerwie w blogowaniu, nawet nie spostrzegłam się, że zostawiłam czytelników mojego bloga na tak długo.
Ostatni wpis był 16. września o tym, że właśnie kurierem dotarła kennel klatka, którą zamówił Mój Pan.
Przepraszam postaram się już więcej nie robić takich przerw.
A więc trochę o klatce: klatka sprawuje się super, jestem już do niej nauczona, na początku tylko trochę skamlałam, ale teraz już jest wszystko w porządku i chętnie w niej zostaje, w ciągu dnia gdy drzwi od klatki są otwarte sama do niej wchodzę i śpię.
W hodowli ja i inne szczeniaki byliśmy w takich kennelach, więc nie jest to nic strasznego, tylko normalnie jak legowisko, moje miejsce do odpoczynku i poczucia bezpieczeństwa.
Wszyscy, którzy myślą, że takowy "sprzęt" jest męczeniem zwierząt i jest w ogóle niedobry są w błędzie - dodam tylko, że Krzysiek na początku myślał tak samo i do dzisiaj by tak myślał, gdyby nie pewna sytuacja, a właściwie ciąg sytuacji (przeczytać o tym można w poprzednim wpisie) :)

Drugą bardzo ważną sprawą jest to, że mamy dziś 14 października czyli oznacza to, że właśnie dokładnie dzisiejszego dnia mijają 2 miesiące odkąd jestem u Krzysztofa, co zresztą widać na liczniku na blogu i jestem z tego powodu bardzo szczęśliwa! :)

poniedziałek, 16 września 2013

Kennel klatka

Dziś znów poniedziałek i co za tym idzie Mój Pan jest w szkole aż do 16.05. O zgrozo!
Dobre jest to, że jedzie na trzecią lekcję czyli na 9.45.
Gdy wstał wypuścił mnie na dwór, następnie przed wyjazdem do szkoły dał mi jeść, potem zamknął w pokoju rzucając zabawki i mówiąc: "Zostań, ja jadę do szkoły, wrócę do Ciebie na pewno!" - ja położyłam się na swoim legowisku, po czym on zamykając drzwi dodał z uśmiechem "Dobry pies!".
Oczywiście ja nie siedzę 24 godziny zamknięta w pokoju, tylko na czas, gdy Krzysztof ze swoją mamą jedzie do szkoły i tak samo, gdy mama jedzie go odebrać.
Oprócz tego aktywnie uczestniczę w życiu całego domu ;)
Po godzinie 11. przyjechał kurier, a mama Krzysia wniosła do pokoju wielki, płaski karton, byłam ciekawa co tam jest, ale nic nie zdołałam wywąchać.
Dopiero około 17. (bo Krzysiu był jeszcze na wizycie kontrolnej) dowiedziałam się, że to tzw. kennel klatka, a jest to efekt zdzierania przeze mnie tapety w pokoju właściciela.
Wiem, że na początku był on negatywnie nastawiony do zamykania mnie w klatce, choć od samego początku mówiła mu to Pani z hodowli, teraz zmienił zdanie widząc, że tapety coraz bardziej "ubywa" i po wielu lekturach i wypowiedziach ludzi, którzy posiadają klatki dla swoich pupili, Pan zdecydował się przeciwstawić się "mojemu wandalizmowi" i po przeanalizowaniu wszystkich + i - posiadania takiego sprzętu w piątek (13.09) ją zamówił ,przyszła właśnie dzisiaj.
Początkowo były "problemy" z jej rozłożeniem, ale potem wszystko poszło jak z płatka.
Nawet jestem zadowolona, mam super miejsce do spania i wylegiwania się, mam tam swój koc, legowisko i zabawki, ale muszę się jeszcze trochę oswoić z nową sytuacją! ;)


Ja w mojej kennel klatce,
z tyłu widać jeszcze ślady "mojej działalności" związanej z tapetą ;)

niedziela, 8 września 2013

Wielka wyprawa na dożynki ;)

Dzisiaj wybrałam się z Moim Panem i jego rodziną na taki wielki plac, a w sumie stadion, na którym odbywają się zawody konne, gdzie właśnie dziś odbywały się dożynki gminne.
Jako, że miejsce to mieści się w dość dużej odległości od mojego domu Krzysztof pojechał rowerem i wziął mnie w kosz, w który włożył mój koc, aby było mi wygodnie.
Początkowo bałam się, przejeżdżania przez ulicę itp., ale nie było aż tak źle, potem chodziłam na smyczy i leżałam koło roweru, a Krzysiek z rodziną rozmawiali, słuchali piosenek i oglądali różne występy.
Spędziliśmy tam dużo czasu, od popołudnia, do późnego wieczora. Podobało mi się, trochę ruchu nie zaszkodzi, a wręcz przeciwnie, a teraz idę, bo jestem wyczerpana! ;)

sobota, 7 września 2013

Krzysiek na 18stce u kolegi

Mój Pan właśnie pojechał na 18stkę do kolegi, zostałam w domu z jego mamą i babcią, obecnie Krzysztof zamknął mnie w pokoju, ponieważ razem z mamą wyjeżdżał, ale długo nie będę sama.
Ciekawe, o której wróci? Pewnie późno w nocy lub nad ranem :)

środa, 4 września 2013

Mój Pan u lekarza

Mój Pan dzisiaj poszedł do lekarza, bo źle się czuł, wcześniej jeszcze zamknął mnie w pokoju, bo nie dawałam spokoju "staruszkowi" Dżekiemu.
Przed wyjściem Krzysztof wszedł do pokoju, by wziąć swój telefon i doznał szoku, bo oderwałam kolejny pas tapety od ściany. Powiedział "Fe, nie wolno!" i powiedział, że teraz się śpieszy i nie zdąży tego posprzątać, zrobi to jak wróci.
Wskazując palcem moje legowisko, pogłaskał mnie i łagodnym głosem powiedział: "Zostań, zaraz wrócę!" Mama, babcia Krzysia i ciocia, która właśnie przyjechała, też wyjeżdżały razem do miasta.
Drzwi się zamknęły.
Pan przyszedł do domu po około godzinie, było dużo pacjentów, cieszyłam się gdy usłyszałam, że ma zwolnienie i do piątku musi zostać w domu.
Pan cały dla mnie! ;)
Gdy otworzył drzwi odetchnął z ulgą, bo ściana nie była bardziej obdarta niż dotychczas, a na podłodze nie było więcej tapety oprócz tej jeszcze nie posprzątanej.
Starałam się też zbytnio nie nabrudzić, ale niestety zdarzyło mi się siku.
Posprzątał tapetę i wytarł mokrą podłogę i wszystko był dobrze, no może nie do końca wszystko...
Patrząc na kawałek ściany, na którym niema tapety Krzysztof uśmiechnął się i powiedział: "No, ale trzeba Jenny przyznać, że ściana nie jest jakoś brzydko obszarpana, tylko wygląda jakby ktoś celowo, równo wyciął ten fragment." hehehehe :P
Tak to już jest ze szczeniakami, jeszcze trochę i z tego wyrosnę.
A ja nie mogłam przestać się cieszyć, że Mój Pan zostaje w domu do piątku, ale z drugiej strony było mi smutno, bo jest chory... ;/


wtorek, 3 września 2013

Powrót Pana i ... tapeta ;)

To dziś był ten długi dzień, Krzysiek mówił, wczoraj, że dziś będzie w szkole aż siedem godzin, nie wiem jak to wytrzymam, ale muszę.
Poza tym wiem, że gdy mój Pan wróci da mi jeść, wyprowadzi mnie na dwór i na pewno chętnie się ze mną pobawi! ;)

Wrócił około 15. i przywiózł zamówiony w sobotę 15-kilogramowy worek nowej karmy Purina Dog Chow Puppy i był zadowolony bo w sklepie zoologicznym są liczne promocje i udało mu się taniej kupić karmę, a gratis do zakupu otrzymał oryginalny koc dla psa - czyli dla mnie hehehe :P z firmy Purina.
Lecz na razie jeszcze jem karmę z tego 3 kg worka, który był kupiony "na próbę" ;)

Bardzo cieszyłam się na jego widok, że w końcu wrócił i będzie spędzał czas ze mną, ale gdy Krzysztof zobaczył stan pokoju, był trochę zły, albowiem ja "zajęłam się" tapetą ;)
Ogólnie miło spędziliśmy ze sobą popołudnie i tylko to się liczy ;)


Koc dla psa Purina Dog Chow - gratis do karmy,
którą kupił mój Pan ;)

poniedziałek, 2 września 2013

Sama w domu po raz drugi :)

Dziś, gdy się obudziłam Krzysztof dał mi jeść, wyprowadził na dwór. Później oznajmił mi, że zaczął się rok szkolny i musi jechać do szkoły, ale jak na razie na krótko, bo tylko na rozpoczęcie.
Po godzinie wrócił, nie było to jakoś strasznie długo.
Gdy tylko usłyszałam jego głos zaczęłam piszczeć i usiadłam pod drzwiami w oczekiwaniu aż przyjdzie mnie wypuścić.
Wszedł do pokoju i bardzo pochwalił, bo znów, podobnie jak w sobotę nie było żadnych "przykrych niespodzianek".
Podniósł kołdrę, którą trochę zsunęłam z łóżka i wtedy zauważył podartą w narożniku poszewkę, no co ja poradzę, że zabawki i ręcznik z legowiska mi się znudziły?... :P
Ogólnie to muszę się przyzwyczaić do bycia samej w domu (w pokoju), bo inaczej nie da rady, przecież mój Pan chodzi do szkoły, poza tym nie będę całkowicie, bo przecież w domu jest jeszcze mama i babcia Krzysia, no i oczywiście Dżekuś.
Trochę przeraża mnie tylko fakt, że wspominał coś dzisiaj, że jutro będzie w szkole siedem godzin.
Ciekawe co to będzie??
Macie tu filmik, jakie są moje początki z tresurą z użyciem klikera, a ja teraz idę się przespać. Hau! ;)

 
 


sobota, 31 sierpnia 2013

Pierwszy raz sama w domu!

Dzisiaj rano mój Pan oznajmił mi, że muszę zostać sama w domu, ponieważ on musi jechać po podręczniki, bo niedługo szkoła.
Dał mi zabawki, pochował wszystkie możliwe kable, żeby nie było "hecy" i głaszcząc, powiedział, że mam zostać i być grzeczna, a on zaraz wróci.
Zamknął za sobą drzwi od pokoju i pojechał, a ja położyłam się na swoje legowisko.
Wrócili z miasta nieco ponad po godzinie, od razu gdy tylko usłyszałam głos Krzysztofa zaczęłam piszczeć i drapać w drzwi, a on słysząc to przyszedł sprawić w jakim stanie jest pozostawiony przez niego pokój, czy nic nie zniszczyłam.
Cieszyłam się z tego, że wrócił do mnie. Bardzo mnie pochwalił, że nigdzie nie nabrudziłam i nie zostawiłam "niespodzianki" :)
Mówił, że w zoologicznym zamówił mi karmę i kupił jakieś takie pudełeczko z blaszką w środku, teraz już wiem to się nazywa kliker i służy do tresury psa.
Najpierw trzeba było uwarunkować kliker, czyli gdy za każdym razem usłyszałam "klik" i obróciłam głowę lub wzrok w kierunku mojego Pana otrzymałam nagrodę.
Teraz już wiem, że gdy dobrze wykonam jakąś komendę, usłyszę charakterystyczne kliknięcie, to zaraz po tym otrzymam coś pysznego, a jeśli źle - to zostanę przez Krzysztofa zignorowana.
Bycie samemu w domu, nie było aż takie złe jak na pierwszy raz, po prostu muszę się przyzwyczaić :P

czwartek, 29 sierpnia 2013

Pierwszy i drugi spacer

Po wczorajszej wizycie u weterynarza, wieczorem odbył się pierwszy spacer w pobliżu domu.
Muszę przyznać, że jak na razie ulica i ogólnie wszystko za płotem mojego domu mnie przeraża, ale Pan postanowił już powoli mnie przyzwyczajać do spacerów, bo później może być jeszcze gorzej.
Gdy wysiadłam z samochodu przed gabinetem weterynarza, poczułam się troszkę dziwnie ten "cały świat" jakiś, taki duży, tak samo jest na spacerze.
Nie jest to jakieś dramatyczne przeżycie, ale trzeba się przyzwyczaić.
Dziś też byłam na spacerze z Krzysztofem, ale jak na razie, tak jak wczoraj tylko w "środowisku przydomowym", było super! ;)

środa, 28 sierpnia 2013

Wizyta u weterynarza

Dzisiaj tak mówili wczoraj - wizyta u weterynarza i szczepienie przeciwko nosówce i takie tam...
Jako, że woda z wielkiego basenu jest wypuszczana trzeba było zakończyć jakoś tegoroczny sezon, trochę wody jeszcze było, a więc skoczyłam do basenu. Niebyło by nic w tym złego, tylko wskoczyłam do basenu i wróciłam mokra i brudna pod drzwi domu przed samym wyjazdem do weterynarza, ale wystarczył tylko ręcznik :P
Podróż samochodem nawet niebyła zła.
Nawet nie bolało, a Pan doktor był bardzo miły i zabawny.
Potem jechaliśmy gdzieś, jak się nie mylę już w stronę domu i Krzysztof, wysiadł i gdzieś poszedł.
Wszedł przez wielkie, szklane, rozsuwane drzwi i nie było go kilka minut chodziłam nerwowa, aż w końcu usiadłam przed drzwiami i zaczęłam piszczeć, pomyślałam, że może mnie usłyszy i w ten sposób go przywołam :)
Gdy tak spacerowałam po parkingu z mamą mojego właściciela, podszedł do nas jakiś facet i zaczął rozmowę, mówił coś tam, że jeszcze 7 lat temu on miał takiego ślicznego szczeniaka jak ja i że trzeba mnie tresować czy coś tam, ble ble ble, a mnie interesowało tylko to kiedy wróci Krzysiu i wtedy w drzwiach pojawił się on!
W rękach niósł reklamówkę, a w niej wiaderko z karmą dla rybek ozdobnych i szczotkę dla mnie, a w drugiej wielki worek.
Chwile jeszcze przystanął i rozmawiał z tym facetem, na końcu grzecznie się pożegnał, życząc miłego dnia, włożył zakupy na tylne siedzenie i pojechaliśmy do domu.
W końcu, byłam tak zmęczona, że spałam chyba ze dwie godziny, aż Dżekuś się za mną stęsknił.
Jak się później okazało ten wielki worek, który niósł mój Pan to nowa karma dla mnie, bo przyszedł czas na zmianę tej co dostałam z hodowli - jest to Purina Dog Chow Puppy z indykiem, jadłam już dziś pierwszy posiłek z tej karmy i jak na razie smakuje mi, zobaczymy co będzie dalej i czy mój Pan zdecyduje się na kupowanie takiej karmy dla mnie ;)
Zbliża się 20.00, więc pora na kolejny, ostatni już posiłek tego dnia. Hau! ;)

wtorek, 27 sierpnia 2013

Mój Pan jest "w siódmym niebie" to naprawdę widać, a to za sprawą tego, że dziś ani w nocy, ani nad ranem, ani rano, gdy się obudziłam nie zostawiłam żadnego "prezentu", miło jest uszczęśliwić swojego właściciela i patrzeć jak się cieszy ;)
Bardzo, mnie chwalił!
Wiem też, że Pani z "Kociokwiku" bardzo się cieszy, że przypadłam Krzysztofowi do gustu i odwrotnie i że jest mi dobrze w nowym domu, z tego co wiem to Pan wysłał jej zdjęcia.



Labrador Jenny z Dżekim mieszańcem-bokserem
W piątek przegryzłam kabel zasilający od laptopa, całe szczęście nie był on w gniazdku, mimo że był położony niemal na środku biurka, to i tak go dosięgłam, no co ja poradzę, że mi się podobał co? :P
Pan cały czas powtarzał, że nie jest zły na mnie, tylko na samego siebie, widać, że mnie bardzo kocha i niczego mi nie odmówi.
Na szczęście kabel jest już naprawiony i działa! :)

Wczoraj wróciła mama mojego właściciela, nie mam pojęcia gdzie była, ale z tego co mi się odbiło o uszy to w Niemczech, to chyba bardzo daleko nie?

Dzisiaj usłyszałam jak oboje rozmawiali o wizycie u weterynarza i jakimś szczepieniu, trochę mam stracha no nie wiem co tam się będzie działo, co mi będą robić, mam nadzieję, że nie będzie bolało.

Większość czasu też dziś spędziliśmy na dworze mój ze mną się bawił i rzucał mi zabawkę, mam nadzieję, że dziś po wieczornym wyjściu też uda mi się wytrwać do rana z moimi potrzebami ;)
Już nie mogę doczekać się spacerów!

poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Pierwsza kąpiel i tresura, komenda "leżeć" ;)

Nadeszła chwila na moją pierwszą kąpiel, po wczorajszej zabawie w ziemi jestem bardzo brudna, dlatego trzeba mnie wykąpać, mhmm... przyjemna woda, piana i masaż, potem spłukiwanie i wycieranie, coś cudownego ;)
Przed kąpaniem rozpoczęliśmy drugą lekcję tresury, komenda "leżeć", która jak na razie idzie mi troszkę opornie, ale spokojnie na wszystko potrzeba czasu :P
Dziś też nie narobiłam w domu, oprócz "niespodzianki" nad ranem, którą otrzymał mój Pan ;)
Widać było, że cieszył się, że w ciągu dnia nie narobiłam w domu :)

sobota, 17 sierpnia 2013

Basen bez zezwolenia i tresury ciąg dalszy!

Dziś mój Pan był ze mnie zadowolony, bo przez cały dzień starałam się nie zostawić "niespodzianki" w domu, oprócz jednego incydentu o czwartej nad ranem, ale poza tym cały dzień w domu nic ;)
Bardzo dużo czasu spędziliśmy dziś razem na dworze, on rzucał mi zabawkę, a ja biegałam, potem przyszła pora na utrwalenie komendy "siad" - widać było, że mu się podobało i był bardzo ze mnie dumny, mogę już śmiało stwierdzić, że umiem siadać, gdy mnie się o to poprosi.
Zaczęłam też powoli przyzwyczajać się i reagować na swoje imię ;)
Krzysztof cały czas powtarza "siad" przed podaniem miski, a gdy posłusznie usiądę, dostaję swoje jedzenie :)
Poza tym, po wyczerpującym, gorącym dniu, korzystając z okazji, że właściciel i jego rodzina ma w ogrodzie 5.000-litrowy basen postanowiłam się ochłodzić, mimo że on ostrzegał mnie, że nie wolno zdążył mi tylko "w powietrzu" ściągnąć obrożę i chlup... już byłam w basenie :P
Zrobiłam kilka okrążeń, a Krzysztof w tym czasie poszedł po ręcznik ;)

piątek, 16 sierpnia 2013

Schodzenie ze schodów i początki tresury

Hura! Dzisiaj stała się rzecz, o której nawet nie myślałam, że się stanie!
Po raz pierwszy zapewniona przez mojego Pana - Krzysztofa, że nic się niestanie, sama zeszłam ze schodów... no może nie całkiem sama... tylko zmobilizowana karmą, która czekała na mnie na każdym stopniu, trochę się bałam, no ale kiedyś trzeba w końcu spróbować! ;)

Dzisiaj też razem z Panem zaczęliśmy tresurę, na początek komenda "siad", po kilku zachętach smakowych, szło mi już całkiem nieźle, przynajmniej tak myślę, Krzysztof bardzo mnie chwalił i dawał nagrody, więc musiało być dobrze! ;)

czwartek, 15 sierpnia 2013

Drugi dzień w nowym domu

Dziś obudziłam się rano w nowym domu, nie mogłam uwierzyć, myślałam że to sen, mój Pan dostosował się do wskazówek z hodowli, ponieważ dostaję cztery posiłki dziennie, ciągle mnie przytula i głaszczę. :)
Ogólnie dzisiaj jakoś dużo ludzi w domu, dużo gości przyjechało, jakby jakieś święto.
Nie wiem tylko o co chodzi z tym "klepaniem" mnie po pyszczku i mówieniem "Fe!" o co temu mojemu Panu chodzi? Gdy tylko gdzieś wejdę lub coś zacznę gryźć on ciągle mówi "Fe!" i daje po pyszczku.
Schody jeszcze przerażają... niestety... Krzysztof ciągle znosi mnie na dół. ;)

środa, 14 sierpnia 2013

Nowy dom!

Witajcie to mój pierwszy wpis na tym, a więc może się najpierw przedstawię:
Jestem suczką rasy Labrador Retriever o umaszczeniu biszkoptowym i imieniu Jenny.
Pochodzę się w hodowli "Kociokwik FCI" w Puszczykowie k/Poznania - link macie tutaj.
Urodziłam się 21.06.2013r.
14.08.2013r. trafiłam do nowego domu, z tego co wiem to właściciel bardzo mnie wyczekiwał.
To było wielkie przeżycie, także dla mnie.
Czekałam już na to od samego rana, gdy dowiedziałam się od Pani, że przyjadą zabrać mnie do nowego domu tak się cieszyłam, że o jeju! :)

Po 17.00 przyjechali, na podwórko weszły trzy osoby, wysoka kobieta (mama mojego właściciela), młody chłopak w okularach (mój "przyszły" właściciel - Krzysztof) i malutki chłopczyk Michał (siostrzeniec Krzysztofa).
Zrobił się wielki szum, dorosłe psy zaczęły spoglądać z nad ogrodzenia i szczekać, Pani weszła do zagródki, gdzie byliśmy my - szczeniaki i wzięła mnie na ręce - rozczytując świeży tatuaż w moim lewym uchu, wyjęła mnie z zagródki i poszła przyszykować książeczkę zdrowia, umowę oraz wyprawkę.
Potem wróciła po mnie i zaprosiła rodzinę do domu. Poczęstowała tych ludzi plackiem drożdżowym ze śliwkami, które chyba co dopiero upiekła, bo zapach unosił się w całym domu! Aż ślinka ciekła... ;)
Opowiadała mojemu właścicielowi, jak na się mnie opiekować i jak mnie karmić i co robić gdy jestem niegrzeczna i coś np. gryzę, wszyscy słuchali ją z uwagą, a w szczególności on.
Moje imię z hodowli Kociokwik brzmi - Jenny oczywiście nowi właściciele mogą zmienić imię pieskowi, ale mój Pan tego nie zrobił. "O, jak fajnie, miało być inaczej, ale tak zostanie - Jenny!" - zawołał radośnie Krzysztof :)
Potem wpakowali mnie do samochodu, siedziałam na przednim siedzeniu na kolanach swojego nowego Pana, byłam trochę zestresowana, wiadomo nowy właściciel, nowy dom, nowi ludzie, nowe otoczenie i nowy pies...?
No właśnie niebyło tak źle, bo w moim nowym domu jest już pies, mieszaniec bokser, ale on nie chce się ze mną bawić, chyba jest za stary, ale i tak jest super! Pozwala mi dochodzić do swoich misek i nawet pić! :)
Gdy dojechaliśmy na  miejsce na miejsce, gdzie od teraz miał być mój nowy dom, od razu powitał mnie Dżeki (wspomniany pies), przerażają mnie schody prowadzące do wejścia do domu, których było jedenaście, aż jedenaście... ale myślę, że jakoś dam radę. Pan wniósł mnie po schodach do domu, a w jego pokoju czekało na mnie czerwone legowisko (tak, tak wiem, zaraz powiecie, że przecież psy widzą świat na czarno-biało, ale Pan powiedział mi jaki to kolor! :P ) z miskami i kostkami oraz zabawki, piszcząca sztanga z dwiema piłkami -  cudo! Dwie zabawki też dostałam w wyprawce z hodowli, ale ta piszcząca kupiona przez Krzysztofa jest jedną z najlepszych!
Mam też czerwoną obrożę i smycz, nie mogę doczekać się pierwszych spacerów (ale Pani hodowczyni powiedziała, że muszę odbyć jeszcze jakieś szczepienia i dopiero wtedy będę mogła chodzić na spacery poza swoje podwórko).
Dobra, Moi Drodzy, idę poznawać dalej poznawać mój nowy dom!
Do zobaczenia, Hau! :)